Chciałbym podzielić się swoimi odczuciami związanymi z przeczytanymi ostatnio książkami. Oby dwie stworzone w podobnych klimatach jednak różniące się pod pewnymi względami.

 Ołowiany Świt napisany przez Michała Gołkowskiego toczy się Zonie która jest również miejscem akcji gier z pod znaku S.T.A.L.K.E.R.a, jednak książka stoi gdzieś obok - nie przeczytamy tutaj o bohaterach czy fabule opowiadanej przez gry. Uważam że historia stworzona przez Gołkowskiego jest nie równa - przeskoki w czasie i miejscu, jedne postacie pojawiają się nagle i tak samo szybko znikają. Każdy z rozdziałów mógłby być oddzielnym opowiadaniem którego można by wysłuchać przy ognisku w "growej" Strefie. Główny bohater (Polski Stalker "Miś")  ma tyle szczęścia czy też pecha, że na każdym kroku spotyka anomalię czy mutanty które chcą jak najbardziej pozbawić go życia. Rozumiem że trzeba czytelnika utrzymać przy czytaniu akcją, ale co za dużo to niezdrowo. Jednak jest coś co można porównać z tym czego można doświadczyć w grze. Filozofia związana ze Strefą jako żywym organizmem, kobietą której nastroje zmieniają się w mgnieniu oka, dookoła mutanty - źle, cicho - jeszcze gorzej. Powieść nie jest zbyt długa, można ją przeczytać przy kilku posiedzeniach a zakończenie może wskazywać na kontynuację.

 Drugą przeczytaną przeze mnie książką są Korzenie Niebios stworzone przez Tullio Avoledo w ramach projektu Uniwersum Metro 2033 zapoczątkowanego przez Dmitry'a Gluhhovsky'ego. Opowieść toczy się w post-apokaliptycznych Włoszech i opowiada o Duchownym któremu została powierzona pewna ważna (jak to zwykle bywa) misja. Odstępstwem od wcześniejszych książek z Uniwersum Metro 2033 jest to że akcja nie dzieje się się w klaustrofobicznych tunelach Moskiewskiego czy Petersburskiego metra, lecz na powierzchni. Na początku podchodziłem do tego z rezerwą lecz w końcu się przekonałem, i tak jak przyzwyczaiłem się do czegoś to trafiła się kolejna rzecz której nie mogłem znieść - chodzi tu głównie o pseudo-religijne rozterki bohaterów, nadmiar  różnego rodzaju religii i przesadnego mistycyzmu który już pod koniec zaczął mnie nużyć i chciałem jak najszybciej skończyć tą powieść. Być może miało to zastąpić filozofię związaną z Rosyjskimi podziemnymi kolejkami, jednak według mnie można było wymyślić coś lepszego.

 Obie książki są warte zapoznania się, jednak gdybym miał komuś polecić dobrą i klimatyczną powieść spośród tych dwóch tytułów to mój wybór padł by na  Ołowiany Świt Gołkowskiego, mimo że krótki, mimo że miejscami nie spójny to i tak wygrywa z przesadną religijnością Korzeni Niebios. Stworzona przez Avoledo historia nie przypadła mi do gustu lecz nie jest złą książką - po prostu jest "inna" w porównaniu do innych powieści wydanych w Polsce w ramach Uniwersum Metra.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz