Gra która przypomniała mi stare czasy gdy odpalenie Silent Hill'a wywoływała na moich plecach ciarki. Klimatyczna ciemność, odosobnienie i strach - coś co w dzisiejszych wielkich grach jest trudne do odnalezienia. Jesteśmy sami, musimy przeżyć a dookoła krążą potwory czyhające na nasz błąd. Zakończeń jest kilka, więc ponowne przechodzenie gry może odkryć nowe tajemnice. Kolejny tytuł który pokazuje że nie grafika jest najważniejsza.
Gra posiada tylu samy fanów co ludzi którzy na jej widok dostają konwulsji. Stawianie klocków nie było tak fascynujące od czasów dzieciństwa i układania zestawów LEGO. Gracz sam wyznacza sobie cel, czy to będzie zbudowanie zamku, zwiedzanie świata lub zabijanie potworów. Każdy może tutaj zbudować praktycznie wszystko. Tytuł jest cały czas aktualizowany, wychodzi na kolejne platformy i dostarcza coraz to większej rozrywki.
Przemoc, śmierć i techno - te trzy słowa dokładnie określają tą grę. Przypomina ona w pewnym sensie pierwsze GTA. Fabuła toczy się w latach osiemdziesiątych, wcielamy w postać która otrzymuje telefony polegające na zajęciu się dzieckiem czy wyczyszczeniu domu ze szkodników, są one tylko przykrywką do wybicia co do nogi każdego człowieka na danym poziomie. Wyróżnikiem Hotline Miami są maski które bohater zakłada przed wejściem do poziomu - przedstawiają one zwierzęta i posiadają różne możliwości dostępne dla postaci, może to być wąż Jake dzięki któremu rzuty przedmiotami zabijają przeciwników, tygrys Tony dzięki któremu możemy zabijać pięściami czy ryba Phil która zmienia tekst w grze na język Francuski. Na początku wspominałem o muzyce, ta jest naprawdę doskonale dobrana do szybkiej i energicznej gry - nawet poza nią słucha jej się równie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz