Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu, głównie to przez wakacyjne lenistwo ale wkład w to również miały gry. Jednak nie o nich dzisiaj mowa, odwiedziłem kino a filmem na który padł mój wybór było Elizjum tak szeroko reklamowane w telewizji. Wydarzenia ukazane w filmie przedstawiają historię granego przez Matta Damona, Maxa który jakoś próbuje odciąć się od kryminalnej przeszłości pracując w fabryce robotów. Przez pewien wypadek grozi mu śmierć a jedyną rzeczą którą może go ocalić jest Elizjum - orbitująca nad ziemią stacja kosmiczna na której mieszkają najbogatsi ( przypomina nieco pierścień Halo z gry o tym samym tytule.. ) - na którym znajdują się stacje leczące wszystko, od trądziku po raka. Tym co nie podobało mi się jest sama postać Maxa, swój wkład w to miał również Damon który nijak nie pasował mi na kryminalistę - z początku gotów zrobić wszystko żeby się wyleczyć, samolubny i ignorancki aż do czasu gdy to
Jednak nie cały film jest taki zły, ignorując fabułę i grę aktorską można dostrzec ciekawy świat zdominowany przez technologię, roboty pełniące rolę strażników ( głosem przypominali mi nieco tych z City 17 ), statki powietrzne oraz niezwykłe bronie i egzoszkielety. Do tego przepełnione i zdemolowane miasta a nad nimi górujące niemal boskie Elizjum do którego dostanie się graniczy z cudem. Kolejną rzeczą która przypadła mi do gustu jest elektroniczna muzyka która czasami wchodzi na pierwszy plan a przez większość czasu pogrywa gdzieś tam w tle. Podsumowując - nie jest to film zły, ale też wybitny też niezbyt. Można go obejrzeć dla wybuchów i akcji, a przy okazji zwrócić uwagę na świat w nim wykreowany. Jak dla mnie - zmarnowany potencjał i słaba gra aktorska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz