Korzenie Niebios, ostatnia wydana w Polsce książka spod znaku Uniwersum Metro 2033 lekko mnie zawiodła. Jednak Andriej Diakow daje radę i godnie zamyka trylogię.

 Za Horyzont zaczyna swoją opowieść w miejscu gdzie skończyło się W Mrok. Taran wraz Glebem i resztą drużyny wyrusza w poszukiwaniu nieskażonych radiacją terenów a także tajemniczego projektu Alfejos który może dać szansę ponownego zamieszkania powierzchni. Kompania przemierza zdradliwe terytoria Rosyjskich pustkowi przy wykorzystaniu zmodyfikowanego transportera MZKT-79221 pieszczotliwie nazywanego "Maleństwem" oraz.. Ekranoplanem znanym jako "Kaspijski Potwór". Historia rozpoczyna się z hukiem, następnie napięcie czasami się podnosi aby w kulminacyjnym momencie zagrać na nosie czytelnika. Diakow jak dobry kucharz serwuje smaczne zdarzenia dając przerwę aby czytelnik nie przejadł się nadmiarem akcji - gdzieś tam majaczy konflikt ojciec-syn, niepowodzenie akcji może skutkować zagładą Piterskiego Metra, do tego w tle pojawiają się tajemnice podziemnego miasta. Mniej niż w przypadku Korzeni.. (lecz nadal) irytuje mnie swobodny spacerek po powierzchni. W Metro 2033 wyjście na powierzchnię było swego rodzaju rytuałem który mógł (i przeważnie tak było) kończył się śmiercią, do tego klaustrofobia Moskiewskiego lub Petersburskiego metra w Piter była po prostu klimatyczna, opisy stacji czy ludzi na nich żyjących było czymś czego w trylogii Andriej'a Diakowa brakowało mi, a najwyraźniej to widać właśnie w Za Horyzont. Moim skromnym zdaniem nie dorównuje napisanemu przez Szymona Wroczka Piter'owi, nie może się również równać Metro 2033 ale na pewno stoi wyżej w moim rankingu niż Metro 2034 i Korzenie Niebios. Bez znajomości poprzednich części nie należy do tej pozycji podchodzić, a dla kogoś kto już zagłębił się w Uniwersum Metra powinna zostać przeczytana, ot, dla zakończenia historii Tarana i Gleba. Jak dla mnie - bez szału, lecz przeczytać (i dobrze się bawić) można.            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz