Rozszerzenie Clash at Clouds rozczarowywało i nijak miało się do fabuły BioShock: Infinite, czy drugi dodatek zatrze pierwsze, złe wrażenie?

  Burial at Sea: Episode One toczy się w miejscu znanym z poprzednich BioShock'ów - Rapture, podwodnym mieście gdzie nikt nie będzie podlegał żadnemu Królowi czy Artystycznej Cenzurze. Świat ten jednak przedstawiony w tym dodatku nie ukazuje w całości upadłego miasta lecz dwie jego części, tą niezniszczoną jeszcze przez Splicery, oraz więzienie opanowane właśnie przez te potwory. Gracz wciela się w postać Boker'a DeWitt - tego samego lecz jednak innego który pomaga Elizabeth w rozwiązaniu pewnej sprawy. Świat nawiązuje do poprzednich części i również do Infinite a nawet je przeplata.
  Gdy dowiedziałem się że akcja będzie miała miejsce w Rapture a twórcy zapewnili że powrócą Plasmidy lekko się ucieszyłem, w rzeczywistości powraca tylko nazwa a gracz używa Vigorów zawartych w Infinite, nową mocą jest "Old Man Winter" który jest przeniesieniem lodowego Plasmida - nic odkrywczego. Coś co zostało wprowadzone to kółko wyboru broni (w podstawowej grze można było nosić tylko parę) oraz Radar Range który służy do podgrzewania indyków.. i ludzi. Dodatek ogranicza również zasoby amunicji i Evy (która znowu jest Solą tylko ze zmienianą nazwą) co niezbyt mi się podoba. Jednak dodatek pod względem fabularnym jest naprawdę ciekawy a zakończenie w moim mniemaniu jest zaskakujące tak jak  konfrontacja z Ryan'em w BioShock'u. Czy warto? Tak, szczególnie że polscy gracze otrzymali darmowego Season Pass'a którego żal nie wykorzystać. Teraz pozostaje tylko czekać na drugi epizod. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz