Fallout 4: Automatron

http://somuchgaems.blogspot.com/2016/03/fallout-4-automatron.html#more
Fallout 4, gra która w tamtym roku podzieliła graczy na tych którzy uważali ją za porażkę, oraz tych którym duże ustępstwa nie przeszkadzały. W rozwinięciu skupię się na ocenie pierwszego dodatku do postapokaliptycznego Bostonu.


Jak to zwykle bywa w grach Bethesdy, po zainstalowaniu rozszerzenia otrzymujemy informację że ktoś jest w potrzebie. Tym razem pada na karawanę która została zaatakowana przez roboty niejakiego Mechanika (nie, nie tego filmu z Christianem Bale). Jedyną "osobą" która przetrwała atak jest Ada, członkini karawany, robot różniący się od napastników tym że posiada własną osobowość. Po krótkiej rozmowie gracz decyduje się wraz z nową towarzyszką na rozprawienie się z nowym zagrożeniem a przy okazji zemstę na twórcy robotów.
Wątek fabularny w dodatku jest mierny, zdobądź to i tamto, pokonaj tego oraz tego, zmierz się z bossem. Przejście przy 68 poziomie postaci zajęło mi około cztery godziny, gdybym nie posiadał jednak komponentów potrzebnych do fabularnej budowy robota, zeszło by prawdopodobnie trochę więcej. Jednak to nie fabuła jest główną gwiazdą tego dodatku. Jest nim budowa własnego, mechanicznego pomocnika.

Dzięki komponentom znajdowanym przy poległych robotach, oraz nowym warsztacie - Pracowni Robotycznej otrzymujemy dostęp do stworzenia własnego Terminatora. Czy będzie jeździł na gąsienicach, unosił się w powietrzu, strzelał laserem lub walczył wręcz - to już zależy od decyzji gracza. Opcji modyfikacji, oraz ulepszania jest tu masa więc każdy domorosły majsterkowicz zbuduje robota pasującego do jego stylu rozgrywki.
Rozszerzenie wprowadza kilku nowych wrogów, zmodyfikowane podstawowe wersje robotów, brakującego w głównej grze Robomózgu oraz ludzkich, "Rdzawych Diabłów" którzy zbierają i przerabiają roboty na własną modłę. Jest do kogo strzelać, jest kogo rabować.
Gdy zahaczamy o strzelanie.. Jako że roboty są tworami elektronicznymi, najlepszym sposobem na ich stałe wyłączenie jest broń elektryczna. Z pomocą przychodzi nam Karabin Tesli strzelający wyładowaniami elektrycznymi. Z metalowymi przeciwnikami możemy rozprawiać się także ich własnym orężem - oderwaną Laserową Głową Szturmotrona czy piłą Pana Złotej rączki. Niestety, w tym przypadku opcje modyfikacje nie są tak zaawansowane jak w przypadku innych narzędzi zniszczenia.
Gdyby komuś było mało wyrywania komponentów z trucheł robotów, ich głów oraz broni, może pokusić się o przywdzianie ich "skóry". Z ludzkich wrogów można zdjąć pancerz robota i poczuć się chociaż trochę jak Arnold Schwarzenegger. Również pancerz wspomagany dostał nowe części jakimi są komponenty Tesli. Mogło by ich być więcej oraz różnych modeli, jednak darowanemu koniu nie patrzy się w zęby.
Tak jak wcześniej wspominałem, do spotkania z Mechanikiem doszło dość szybko. Wszystko przebiegało w znanej wszystkim formule co zawodzi wcześniejsze oczekiwania. Rozwijanie własnego metalowego towarzysza miało tu być dodatkiem do fabuły, a okazało się głównym motywem do zakupu. Boli również brak perków związanych z posiadaniem, czy rozwijaniem metalowego towarzysza. Widocznie posiadanie kroczącej/jeżdżącej/latającej maszyny zagłady jest "przepakowaniem" samym w sobie. Tym którzy posiadają podstawową wersję gry polecam poczekać na zbiorcze wydanie dodatków lub obniżkę ceny, rozszerzenie do Wiedźmin'a 3 oraz Dying Light pokazały jak należy się za to zabierać. Rozrywka średnia a i kwota zawyżona.

1 komentarz: